• Temat numeru
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 4(46)/2021, dodano 14 marca 2022.

Intencja czy reakcja? Mowa nienawiści w komunikacji publicznej XXI w.

Paweł Nowak
(inne teksty tego autora)

Hasła i dyrektywy – mowa nienawiści wprost

Wypowiedzi nieoczywiste, które odbiorca musi, odwołując się do wiedzy i innych swoich kompetencji kulturowych, wyinterpretować jako mowę nienawiści, nie są najczęstszymi przypadkami, jakie są badane przez policję, prokuratury i sądy.

W większości wypadków nawet, gdy nadawca usiłuje przekonać przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, że nie miał zamiaru, intencji ani chęci obrażania ludzi i grup społecznych, nawoływania do nienawiści czy propagowania idei i ustrojów totalitarnych, czego w świetle polskiego prawa robić mu nie wolno, warstwa formalna – gramatyczna i semantyczna (lokucja), warstwa intencjonalna (illokucja) i warstwa efektów/skutków (perlokucja) wypowiedzi nie pozostawiają wątpliwości, co do jej nienawistnego i agresywnego charakteru:

4. Won z Polski brudasy, szmondaki i ciapate!

5. Jebać murzyna! (warianty: Jebać islam, Jebać islam, ale, ale, cała Polska krzyczy razem muzułmana tylko gazem, jak nie gazem, to na mydło, to jest sposób tępić bydło, a na drzewach zamiast liści będą wisieć islamiści, jebać Arabów).

6. Żydzi z Polski precz! (warianty: Nasza święta rzecz, czarni z Polski precz!, Polska święta rzecz, Żydzi z Polski precz!, Nasza święta rzecz, żydzi z Polski precz!, Łapy precz od polskiej ziemi, imigrantów tu nie chcemy, Precz z żydowskim szowinizmem!, Precz z żydowską okupacją!).

W materiale, który zgromadziłem przez lata pracy jako ekspert z zakresu lingwistyki i semiotyki w Instytucie Ekspertyz Kryminalistycznych ANALITYKS w Poznaniu, takie hasła wiecowe, przyśpiewki i wierszyki idą w setki, jeśli nie w tysiące rodzajów i wariantów. Ich autorzy i nadawcy podkreślają, że dla nich nie są one niczym złym, bo przecież jest wolność słowa. W takich i innych wypadkach widać wyraźnie, że trzeba ludzi uczyć tego, co znaczy wolność (nie tylko słowa). Nadawcy udają, że nie widzą dwóch rodzajów wolności słowa. Wolności do…, która pozwala wypowiadać swoje poglądy, opinie, myśli i obserwacje, o ile nie narusza się w ten sposób wolności od…, która gwarantuje człowiekowi wolność od językowej agresji, komunikacyjnej przemocy, nienawiści wyrażanej każdym możliwym znakiem czy propagowania idei i ustrojów, które napełniają większość ludzi obrzydzeniem, wstrętem i wstydem, że ktoś w ogóle o tym mówi.

W wolności do i w wolności od po raz kolejny widać, że nadawca i odbiorca w wypadku mowy nienawiści chcą innego rodzaju wolności. Ponownie wchodzą w maksymalnie spolaryzowaną relację, która bardzo przypomina kontrast zamknięty w opozycji SWÓJ–OBCY.

Wolność do to rzeczywistość komunikacyjna nadawcy i odbiorców z tej samej grupy ideologiczno-kulturowej, z tej samej bańki społecznej. Jeśli nadawca nie widzi w swoich komunikatach mowy nienawiści, to i odbiorca, który wierzy w wolność do, też jej nie zauważy. Tacy odbiorcy stają się albo współtwórcami nienawistnych komunikatów, albo medium/przekaźnikiem, które niesie te komunikaty do innych.

Wolność od to publiczna przestrzeń wspólna, w której każdy chce mieć prawo do spokojnego życia i niestykania się z mową nienawiści. Ci odbiorcy, którzy wybierają wolność od, a nie wolność do są dla nadawców takich haseł i należących do tej samej grupy odbiorców wrogami, OBCYMI, z którymi trzeba walczyć.

W wypadku takich komunikatów nie ma wątpliwości, że odbierane są one jako mowa nienawiści przez większość społeczeństwa, bo często po takich manifestacjach i marszach osoby zupełnie postronne zgłaszają takie hasła i transparenty jako przestępstwa, naruszające polskie prawo w sposób jednoznaczny i kategoryczny. Wiele z tych wniosków i doniesień pochodzi od pracowników Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych11, którego działanie ma doprowadzić do ograniczenia lub wyeliminowania takich komunikatów z przestrzeni publicznej.

Wyrazistość mowy nienawiści w tych materiałach nie wymaga nawet chyba komentarza czy analizy, choć jednemu z przykładów warto poświęcić więcej uwagi. Rymowanka: „Jebać islam, Jebać islam, ale, ale, cała Polska krzyczy razem muzułmana tylko gazem, jak nie gazem, to na mydło, to jest sposób tępić bydło, a na drzewach zamiast liści będą wisieć islamiści”, przypominająca kibicowską przyśpiewkę (ale, ale) albo dziecięcy wierszyk, może wywołać u odbiorcy przerażenie, bo skandujący ją ludzie wykorzystują w niej określenia narzędzi ludobójstwa z II wojny światowej i robią to w oczywisty dla odbiorcy, bo skrajnie ujawniony, sposób. Trudno nawet zakładać, że ktokolwiek w Polsce nie skojarzy w takiej sekwencji i w takim kontekście, pomimo naruszania maksymy ilości, gazu z Cyklonem B, mydła z opowiadaniem Zofii Nałkowskiej „Profesor Spanner”, a na drzewach zamiast liści będą wisieć islamiści z masowymi wieszaniami przez hitlerowców partyzantów i zwykłych Polaków. A jakby tego było mało, pojawiają się jeszcze słowa jebać, które wsjp.pl definiuje jako wulgaryzmy  używane jako wyraz lekceważenia lub nienawiści do osoby lub obiektu nazwanego następującym po tym czasowniku rzeczownikiem oraz tępić bydło, które razem z won z innego przykładu, dehumanizują osoby i grupy, przeciwko którym skierowane są te hasła i komunikaty. Nadawcy postrzegają je mentalnie jako zwierzęta, a czasami insekty lub rzeczy niepotrzebne12. Również, choć nie odczłowiecza, wykrzyknik precz, który pojawia się często w tego rodzaju komunikatach, a oznacza „formę stanowczego żądania, aby jakaś osoba natychmiast oddaliła się z miejsca, w którym jest mówiący”, wskazuje na osobę lub grupę jako na OBCYCH i najczęściej nawołuje do nienawiści oraz agresji wobec nich.

W takich kontekstach i przypadkach rola odbiorców, którzy decydują o ocenie komunikatów w kategoriach mowy nienawiści lub też uznają je za niemające takiego charakteru, nie jest zbyt wielka, bo nienawistna intencja nadawców jest nie do zaprzeczenia.

Strona 3 z 512345